LIZBONA

miasto o tysiącu kulinarnych twarzy. zielone wino verde, lekko musujace z niedojrzałych winogron, aromatyczna wiśniówka z gorzkim posmakiem pestki, sprzedawana wprost na ulicy, słodkie brazylijskie specjały z masy kokosowej i cukru, marynowany bób popijany piwem z czerwonej puszki, porto, tradycyjny smażony dorsz Bacalhau w barze fado, niesłony chleb ze słonym masłem i dziwnie słone i tłuste ciastka. Lizbona ma dziwny słono-słodki smak a my ja dosłownie pożeraliśmy. To tylko jej mała część.







Układ jest taki, że jak się jedzie na schodku nie trzeba płacić za bilet, jeżdzą tak miejscowe chłopaki, no i Ksz, my szliśmy piechotą.








nasz widok
















Brak komentarzy: